Hejo, cześć i czołem! :D
Chciałam was poinformować dlaczego nie ma rozdziału i kiedy będzie, a oto powody czemu nie ma:
1. Są wakacje.
2. Wakacje skończą się za 10 dni, więc ze znajomymi robimy wszystko żeby jak najczęściej się spotykać, bo niestety ale się wszyscy rozstajemy w gimnazjum :'(
3. Jestem strasznie zmęczona. Chodzę spać o 4, czy 5, a wstaje o 11 i kolejny dzień i noc taki sam - ze znajomymi.
4. Zaopatrz am się w rzeczy do szkoły, czyli już tym wszystkim się no zajmuję.
5. Jestem w załamce, bo dowiedziałam się że nie będę z nikim znajomym w klasie i nie wiadomo czy będzie można się przepisać :(
6. Wena ni opuściła.
7. Myślałam, że będę miała dzisiaj wolny wieczór, ale... Jest jakiś koncert, czyli te takie festyny co są i... znajomi mnie wyciągnęli...
Mam jeszcze dużo powodów, ale się spieszę, bo muszę się uszykować, a za pół godziny jadę.
Także postaram się naprawdę dodać rozdział jak najszybciej i po nadrabiam zaległości w komentowaniu :D I przepraszam was za to, że nie ma tak długo rozdziałów, ani nie komentuję blogów :(
Pozdrawiam cieplutko <5
~Suza L
Crazy Stupid Love
niedziela, 23 sierpnia 2015
niedziela, 12 lipca 2015
Rodzział XI
-Emma wstawaj! Do szkoły się spóźnisz! – usłyszałam krzyki
mamy. Otworzyłam ociężale powieki. Czyli to wszystko… Littleton… Los Angeles…
Ross… To był tylko sen?! Nie… nie mogę w to uwierzyć. Jak? Pamiętam Rossa i
Śniło mi się, że miałam dwóch braci… Był chyba jeszcze jeden blondyn i
blondynka… Jak oni mieli? A! Riker i Rydel. Chyba… Czyli to był tylko sen…
Zeszłam powoli na dół i zobaczyłam pełno kartonów. Sen się zaczyna spełniać???
Oby nie…
-Córciu… - Już wiem co chcą mi powiedzieć w oczach stanęły
mi łzy już nic nie widziałam, wszystko było rozmazane.
-Nie przeprowadzamy się… - nie dosłyszałam tego ‘nie’.
-Wiesz co?! Zauważyłam! Tylko czemu bez pytania się mnie o
zdanie!? Zawsze tak robicie! Podejmujecie decyzje bez spytania się mnie czy
chcę! Ale pewnie się spytaliście Dawida co nie?! No bo jak inaczej! Najlepiej
mnie zawsze pozostawiać w niewiedzy! Alex też się spytaliście, no nie?! A
wiecie dlaczego?! Bo oni są młodsi i są waszymi skarbami! To, że jestem dla was
nic nie liczącym się chodzącym przypadkiem nie znaczy, że nie mam uczuć!
-Emma posłuchaj mnie do jasnej cholery! – wydarła się moja
mama, wszyscy już chyba dostali szału.
-Nie!
-Tak! Oddajesz telefon i marsz do swojego pokoju pakować
się!
-A wy nie musicie?!
-My nie jedziemy! Ty z Martą jedziesz do L.A do jej ciotki.
-Co? Mamo przepraszam… Nie wiedziałam, myślałam, że chcecie
się przeprowadzić. – podeszłam i przytuliłam rodzicielkę.
-Leć się pakować, bo za 1 godzinę przyjeżdża mama z Martą po
ciebie. Tylko skarbie…- Mama mnie zatrzymała w ostatniej chwili.
-Tak?
-Bez większych szaleństw! Nie chcę jeszcze być babcią.
-Mamoooo…
-A jak już, to się zabezpieczać.
-Mamo!
-No co? Masz 17 lat, chłopcy w twoim wieku mają pewne
potrzeby…
-Słuchaj się matki, bardzo dobrze mówi. – powiedział tata ze
śmiechem.
-Tato!
-Masz to prezent ode mnie. – podszedł do mnie i wręczył mi
jakieś pudełko jakby od bransoletki zapakowane w papier którym pakuje się prezenty.
Później otworzę.
-To ja lecę się mamuś spakować.
-Jasne córuś. – Pobiegłam szybko na górę, bo miałam w kończy
tylko godzinę. Szybko się ubrałam w jeans’owe krótkie spodenki, białą bluzkę z
dłuższymi końcami i czarne conversy. Wyjęłam walizkę i zaczęłam już byle ja wrzucać
te ciuchy, żeby tylko zdążyć. Nim się obejrzałam była 8:10 i usłyszałam wołanie
mamy. Zbiegłam z walizkami na dół (miałam je 2). Wsadziłam do bagażnika i
pożegnałam się z rodzicami i rodzeństwem, choć za rodzeństwem nie będę w ogóle
tęsknić.
-Marta wyobrażasz to sobie?! Jedziemy do L.A!!!
-AAA!!! – zaczęłyśmy się drzeć jak opętane.
-Te się cieszę dziewczynki, że pozbędę się ciebie Marta na 2
miesiące, ale aż tak nie piszczę…
-Czekaj… Wróć ciociu! (do Marty mamy mówię ciocia) Że na ile
my jedziemy?!
-No na 2 miesiące.
-Co?! Ja spakowałam ciuchy tylko na 2 tygodnie! – i Marta
się zaczęła ze mnie śmiać. Jędza… Ale i tak ją kocham.
-Wiesz co?! Śmiać się z przyjaciółki?!
-Tak! – I Małpa wytknęła m i język.
-Ej patrz już jesteśmy na lotnisku! – szczerze to trochę
bałam się tego lotu… Nigdy nie leciałam samolotem i teraz jeszcze 12h. Wyszłyśmy
z samochodu zabierając swoje bagaże. Marta pożegnała się z mamą i poszłyśmy już
do odprawy. Gdy siedziałyśmy w samolocie Marta się mnie zapytała:
-Ej… Jak ty ciuchów na 2 tygodnie tylko masz jak masz 2 walizki??
-No bo… Ciuchów mam
na 2 miesiące, a nawet dłużej, ale… bielizny już nie.
-Haha.
-No znowu się ze mnie śmiejesz!
-Tak.
-Nie boisz się lecieć. – spytałam, gdy ta się uspokoiła.
-Trochę, a ty?
-Też. Ale teraz idę spać.
-Ja też. Dobranoc.
-Dobranoc.
Obudziły mnie dopiero turbulencje związane z lądowaniem. (Też
przespałam cały lot do L.A. Nie mam pojęcia jak.)
-Śpiąca królewna się obudziła. – uśmiechnęła się do mnie
Marta.
-Tak.
-Przespałaś cały lot!
-Ale przynajmniej jestem wyspana.
-A ja nie.
-Ha ha.
-Zapnij pasy.
-No już. –Zapięłam pasy i po paru minutach wreszcie wylądowaliśmy.
Gdy wysiedliśmy z samolotu poszłyśmy po bagaże. Tam spotkałyśmy ciocię Marty.
-Ciocia Meg!
-Marta!
-Ciociu, to moja przyjaciółka Emma.
-Miło mi panią poznać.
-Mi cię również i nie pani tylko Meg lub Meganne.
-Dobrze.
-Chodźcie idziemy. Twój wujek czeka w samochodzie. – I poszłyśmy
za Meg. Od razu ją polubiłam, wydała się być bardzo miła. Przywitałyśmy się z
Kamilem ( tak się nazywał ten wujek.~ od aut.). Gdy dojechaliśmy poszłyśmy z
ciocią do naszego apartamentu.
-Naprawdę masz śliczny hotel.
-O, dziękuję ci.
-Ciociu ja nie dam rady go tera oglądać muszę po prostu
spać.
-Ja też. Choć cały czas spałam, to i tk jestem padnięta.
-Dobrze, to jak wstaniecie, to mnie zawołajcie, oprowadzę
was.
-Dobrze, dziękujemy. – powiedziałyśmy przy apartamencie i weszłyśmy
do środka, od razu padłam na łóżko i zasnęłam.
Rozdział jest jaki jest (czyt. byle jaki). SAME dialogi. Obiecuję się poprawić! I pewnie będziecie mieli ochotę mnie zabić, za to, że to wszystko,to był sen, ale chciałam zacząć od nowa :D Przepraszam was za to jaki on jest krótki, ale wolałam go dodać teraz i taki jaki jest niż dodać za 2 lub 3 tygodnie pewnie niewiele dłuższy, bo jutro już się umówiłam z koleżanką, a to się zawsze tak kończy, że ja zostaje u niej, albo na odwrót.
KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ
Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza L
niedziela, 21 czerwca 2015
Nowy blog!
Tak, tak... wreszcie ten nowy blog :D Zapraszam serdecznie: http://crazy-story-r5.blogspot.com/
I tam wszystko jest też w notce powyjaśniane dlaczego nie ma tu rozdziału :/
Pozdrawiam <3
~Suza
I tam wszystko jest też w notce powyjaśniane dlaczego nie ma tu rozdziału :/
Pozdrawiam <3
~Suza
wtorek, 26 maja 2015
New blog! Zapowiedź, fabuła.
No to obiecałam ten opis. Opisu konkretnego nie mam, ale napiszę na czym ten blog by polegał :)
Pewna nastolatka w dzieciństwie przyjaźniła się z pewnym chłopcem, który wyprowadził się wraz z rodziną, gdy mieli po 12 lub 13 lat (wiek ustalę już sobie później :D~ Suza). Cały czas za nim tęskniła i wiedziała, że na pewno o niej zapomniał. Po paru latach ona znalazła swój stary pamiętnik, a parę dni później on się powrotem przeprowadził z rodziną. Miała okazję się z nim spotkać, ale nie miała odwagi, bała się, że ją wyśmieje. Chcąc przypomnieć sobie stare czasy czyta od początku pamiętnik. (Rozdziały będą wtedy pisane co się wydarzyło itp. W tym pamiętnik. Czyli, np. jeden rozdział to z 1 czy 2 dni w tym pamiętniku. Mam nadzieję, że kumacie o co chodzi, bo inaczej nie umiem tego wyjaśnić. Czyli normalne rozdziały z dzieciństwa tych bohaterów~ Suza). I gdy skończą się rozdziały z tego pamiętnika, to będą w rzeczywistości. Ona ma młodszą siostrę, a on brata w tym samym wieku. Ich rodzeństwo się przyjaźniło ze sobą, ale było wtedy malutkie i nie pamiętają tego. I ich młodsze rodzeństwo się na nowo ze sobą zaprzyjaźnia. I dalej nie wiem co jeszcze wymyślę.
Także jak pod tym postem nie będą co najmniej 3 komentarze, to nie piszę nowego bloga. And jakby co to blog będzie z udziałem R5 :)
czwartek, 30 kwietnia 2015
Rozdział X + ważna notka :)
*Rydel*
-Nie!
Kolejna jest za mała! Czy ja serio jestem taka gruba?! – Krzyknęłam załamując
się. Siedzimy u mnie i Em szykuje mnie na randkę. No, ale jak ja pójdę jak się
w nic nie zmieszczę?!
-Oj już
nie przesadzaj! Ona jest… Emm…
-Za
obcisła!
-Ale
lepsza od poprzednich. Poczeeee… kaj. – Dokończyła dając mi kolejną sukienkę.
-Ugh…
-Nie
marudź tylko się przebieraj! – Wepchnęła mnie do łazienki. Małpa. Jeszcze
lustro zasłoniła. Menda. Przebrałam się i co dziwniejsze - zmieściłam
się. Gdy wyszłam z łazienki Emma otworzyła tylko szeroko buzię. Aż tak źle?
-O Boziu!
Wyglądasz pięknie!
-Naprawdę?
-No nie,
na niby!
-A mogę
chociaż zobaczyć jak wyglądam?
-Nie!
-Czemu?
-Bo muszę
Cię uczesać i pomalować.
-Ugh… Mam
się bać?
-Raczej
nie.
-Raczej?
-Boże
Delly! Czepiasz się dziś wszystkiego! W ciąży jesteś?!
-Niby z
kim?!
-Hm… No
nie wiem… Zastanówmy się… Może tak z Ellem?!
-Co?!
Głupia jesteś?!
-Mądrzejsza
się znalazła!
-Żebyś
wiedziała.
-To, że
jesteś starsza nie znaczy, że mądrzejsza.
-Spadaj
kurduplu. I ja jestem mądrzejsza!
-Hej! Nie
jestem kurduplem mam 166cm wzrostu!
-A ja
173cm!
-Ugh…
Nie kręć się.
-Ha! Jak
łatwo cię zgasić! Długo jeszcze? Bo za pół godziny mam randkę z twoim
braciszkiem.
-No to
się tak nie kręć do licha!
-Dobra,
dobra… A wiesz może gdzie mnie twój braciszek zabiera na tą randkę?
-Nie mam
zielonego pojęcia. Ale czekaj, czekaj… Ty dwa razy użyłaś słowa randka! A
mówiłaś, że to randka nie będzie! A! Delly idzie na randkę! Delly idzie na
randkę!
-Już się
tak młoda nie podniecaj. Mój braciszek nie zaspokoił twoich potrzeb?
-Idź Ty
zboczeńcu!
-Hahaha…
A nawet jeśli powiedziałam randka to twój brat uważa to za przyjacielskie
spotkanie. I nadal to nie jest to samo co z Ellem.
-Eh… Nie
smutaj. Niech Ell zrozumie co stracił. I nie wydaje mi się żeby mój brat
traktował to jako randkę. Może ci tak powiedział, że to spotkanie
przyjacielskie, ale tylko po to żeby cię nie przestraszyć czy coś. Mogę ci
zagwarantować, że będzie cię próbował pocałować.
-Może
marz rację? Sama nie wiem co o tym sądzić. Ej zostało 7 minut.
-Już
kończę. Proszę. Idę otworzyć, a ty się przejrzyj.
-Czekaj
Em!
-Co?!
-Jak ja
mam się zachowywać?!
-Bądź po
prostu sobą. Nie udawaj nikogo.
-Dzięki.
– Zaraz po tym Em zbiegła na dół. Przejrzałam się w lustrze i się zachwyciłam.
Wyglądam pięknie! Ta moja skromność. Wyglądałam tak:
Zeszłam
powoli na dół. Zaczęłam właśnie panikować. Czemu ja się tak stresuję?!
-Hej
Rydel. Ślicznie wyglądasz. – Czemu ja się rumienię?! Ja nie chcę! Nie! Nie
mogę!
-Dziękuję.
Ty też niczego sobie.
-To
idziemy?
-Jasne. A
jeśli mogę wiedzieć, to gdzie mnie zabierasz?
-Nie, nie
możesz wiedzieć, bo to niespodzianka. Chodź. – pociągnął mnie za rękę w stronę
samochodu. Zdążyłam Emmie krzyknąć tylko żeby nigdzie nie szła i została u nas.
Jack otworzył mi kulturalnie drzwi do samochodu. Droga minęła nam w ciszy.
Wysiedliśmy przed restauracją. Weszliśmy do środka. Jack zaprowadził mnie do
stolika i odsunął mmi krzesło, po czym sam usiadł. Od razu podszedł do nas
kelner i czekał aż złożymy zamówienie.
-Ja
poproszę spaghetti z krewetkami i atramentem ośmiornicy (tak, takie coś jest
jadalne. Jadłam sama u wujka we włoskiej knajpce. Jadalne, ale… ~Suza)–
powiedział po chwili zastanowienia się.
-A dla
pani?
-To samo.
– Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, co nie? Miejmy przynajmniej taką
nadzieję.
*Oczami
Emmy*
I
zostałam sama. Serio nie wiem co Rydel widzi w moim bracie. Nie jestem
zazdrosna! Broń Boże! Ale się dziwię, bo ani to przystojne nie jest, ani to
mądre. Rydel mi kazała tu poczekać, ale ja chcę do domu! Ktoś wszedł. Może to
chłopaki. Albo…
-Ross?
-Siema. –
powiedział ostro. Co się stało z moim Rossem? Zmienił się tak z dnia na dzień.
-Ross co
ci się stało? – spytałam, gdy zobaczyłam siniaki na jego prawie, że całej
twarzy.
-Nic co
powinno cię interesować.
-Dlaczego
się taki stałeś?
-Weź już
se daj siana z tymi pytaniami. Do czego ty cholera jasna dążysz?! Twój
Rossiaczek pysiaczek zniknął?! Idź sobie szukaj kolejnego naiwnego, którego
będziesz mogła zdradzać!
-Ale ja
cię nie zdradzałam!
-Zamknij
mordę suko, bo jak nie to ja ci ją zamknę!
-Nie
odważysz się! – Wtedy do mnie podszedł i uderzył mnie w policzek z całej siły.
Upadłam od razu na podłogę. Nawet oddychać zaczęło mi się trochę ciężej. Czułam
jakbym nie miała czym oddychać. Ale co zdążyłam zauważyć to oczy Rossa. Nie
były takie same jak zawsze. Były jakby puste. To nie był mój Ross. On coś
brał…
-Ross… -
wyszeptałam i zobaczyłam ciemność. Obudziłam się na czymś miękkim. Rozejrzałam
się dookoła i zobaczyłam siedzącego obok mnie Rocky’ego i chyba Rikera? Chyba
tak, ale nie widziałam dokładnie. Nadal miałam rozmazany obraz.
-Emma! Obudziłaś się. – krzyknął Rocky i mnie przytulił.
-Co się
stało? – spytałam.
-Nie
wiem. Jak wróciliśmy z kręgli…
-Nie
mieliście być na plaży?
-Pogoda
się popsuła. No to jak wróciliśmy z kręgli zobaczyliśmy ciebie jak leżałaś
nieprzytomna na podłodze. Więc co się stało?
-Musiałam
się słabo poczuć i zemdlałam. – Pamiętałam co się stało, jednak wolę im nie
mówić.
-Kłamiesz.
– powiedział stanowczo Riker.
-Nie.
-Kłamiesz.
-Skąd te
podejrzenia?
-Masz
cały siny policzek.
-Pewnie
się uderzyłam.
-Nie
kłam.
-Nie
kłamie.
-Kłamiesz.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Nie?
-Tak.
-Wiedziałem!
-Nosz
kurde!
-To co
się stało?
-Gdzie
Dells?
-Właśnie
nie wiem, po tym jak porwałaś ją z samo… Nie zmieniaj tematu.
-Nic się
nie stało Riker.
-Ktoś cię
uderzył! Jakby to było lekko widoczne, czy byś miała lekko zaczerwienione to
okej.
-A jakie
mam?
-Masz
cały siny policzek! I strasznie spuchnięte!
-Później
wam powiem, jak sobie przypomnę, bo nie za bardzo pamiętam.
-No okej.
To wracając… Gdzie Rydel? – I właśnie ktoś wszedł do domu. Byle nie Ross, byle
nie Ross. Byle nie Ro… Cholera. Już bym wolała Rossa. Do salone weszła Rydel z
moim bratem, ale nie tak normalnie jak na ludzi przystało. Weszli połykając się
wzajemnie. Gdy doszli do ściany ten palant zaczął zdejmować jej sukienkę. Widziałam,
że chłopaki byli w ‘lekkim’ szoku. Skończy to się dzisiaj w szpitalu.
Dam, dam, dam! Ta notka będzie z dwa razy dłuższa niż rozdział. Zacznijmy od... długości rozdziału/ów. Są strasznie krótkie. I ja o tym wiem. Ten rozdział miał być dłuugaśny. Ale mi taki nie wyszedł :( Więc tak... PRZYRZEKAM! Że rozdziały będą dłuższe, ale dopiero gdy się skończy ten cholerny maj. Nie wyrabiam się!
1.Jadę na zieloną szkołę.
2. Muszę zdobyć 5 z histy na koniec roku.
3. Muszę mieć 5 z angielskiego na koniec roku.
4. Jadę na jakiś mecz w Warszawie.
5. Mam jakieś zawody z siatkówki przez co 2 weekendy na treningach.
6. Jedziemy całą klasą pod namioty na 2 dni.
7. Mam urodziny dziadka, wujka, kuzyna, ciotki (która mieszka w Poznaniu i muszę tam jechać).
8. Moje imieniny!
9. Zdajemy z w-fu koszykówkę, piłkę ręczną, siatkówkę. Na co najmniej 6 żeby mieć 5 na koniec roku. Mam upartego nauczyciela.
10. Mam aż dwa wesela.
11. Pierdyliard kartkówek i sprawdzianów. Zauważyłąm, że pani od matmy chce nam pogorszyć ocenę na koniec roku. Wychodziła mi 5, a teraz ledwo 4 :(
I jeszcze parę drobniejszych rzeczy, które muszę zrobić w maju.
Także w maju może będę z 3, 2 rozdziały.
Wybaczcie za to.
Ostatni niby-rozdział był 1 kwietnia a jest już 30. Jest tam ktoś jeszcze?
W następnym tygodniu nie będzie rozdziału i nie będę miała czasu na komentowanie, bo wyjeżdżam na zielonkę. I nadal myślę, jak ja mam te wszystkie ciuchy wcisnąć do mojej walizki :/
Mam parę pytań :) :
1. Jak wam się podoba rozdział?
2. Co zrobią chłopcy Jackowi?
3. Czy Emma się przyzna do tego co zrobił jej Ross?
4. Jak wam się podoba nowy szablon?
5. Co chcielibyście w next'cie?
Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza
Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza
środa, 1 kwietnia 2015
Rozdział IX cz. II
Umm... No to ten... Ostatni rozdział :'( Będę naprawdę tęsknić za tym blogiem :( Dziękuję wszystkim osobą które go choć raz skomentowały... To dla mnie naprawdę dużo znaczy... Ale teraz to co napiszę... Zabijecie mnie za to... Już nie żyję, mogę się o 100 założyć... To będzie chamskie... To było chamskie. Wytrwajcie do końca tej notki. Kocham was <3
*
*
*
*
*
*
*
*
*
Nie! Nie mogę tego napisać...
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
No nie dam rady! Znienawidzicie mnie! Dobra... Trzeba wziąć się w garść i napisać/powiedzieć...
*
*
*
*
*
*
*
Prima Aprilis!!!!!:D
Blog się nie kończy!
Żartowałam!
Jak ktoś się dał nabrać czy coś... Przepraszam :D
Nie gniewajcie się, ale nie mogłam się powstrzymać :) A tutaj macie przeprosinowy fragmencik R9 cz. II!
Jak się wyrobię to dodam dalszą część dzisiaj!
*
*
*
*
*
*
*
*
*
Nie! Nie mogę tego napisać...
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
*
No nie dam rady! Znienawidzicie mnie! Dobra... Trzeba wziąć się w garść i napisać/powiedzieć...
*
*
*
*
*
*
*
Prima Aprilis!!!!!:D
Blog się nie kończy!
Żartowałam!
Jak ktoś się dał nabrać czy coś... Przepraszam :D
Nie gniewajcie się, ale nie mogłam się powstrzymać :) A tutaj macie przeprosinowy fragmencik R9 cz. II!
Jak się wyrobię to dodam dalszą część dzisiaj!
Gdy zszedłem na dół zobaczyłem Rylanda siedzącego na plecach
biegającego Rocky’ego z miską na głowie, który w dodatku wołał: Ujeżdżaj mnie
Rylandzie! Ujeżdżaj mnie! (wybaczcie za to, ale nie mogłam się powstrzymać :D
).
-Um… Nie chcę wam przerywać waszej zabawy… ale zaraz idziemy na
plażę. I z tego co wiem ujeżdżanie podchodzi pod kazirodztwo, więc… no
ten… w niedziele do spowiedzi. – Jak ci idioci mnie zobaczyli, stanęli jak
wryci i gapili się na mnie ze wstydem w oczach.
-O-o-okej… - wyjąkał tylko Rocky i obydwaj poszli do
samochodu.
-Już jestem gotowa. Chodźmy. – Zobaczyłem nagle Delly idącą do
samochodu, ma się ten refleks. W samochodzie była też już Emma. Usiadłem na
miejsce kierowcy i już miałem odpalać, ale…
-Ej! Czekaj! – Usłyszałem krzyk Emmy.
-Co?
-Rydel! Nie możesz jechać!
-Dlaczego nie mogę?
-Bo miałaś iść dzisiaj na…
-Cicho! Zapomniałam! OMG! I co ja teraz zrobię?!
-Wiem! Nie jedziemy. Pomogę ci. Chodź!
-Okej. – Rydel zdążyła tylko tyle powiedzieć, bo Em
wyciągnęła ją z samochodu i pobiegły do nas.
-To może jedziemy na kręgle zboczeńcy? – spytałem.
-Czemu? Mieliśmy na plażę… - jęknęli.
-Bo zaraz zacznie padać ślepoty.
-No dooobra. – odparli a ja odpaliłem samochód i wyjechałem z
garażu…
No... To jeszcze raz przepraszam :D Dał się ktoś nabrać?!Pozdrawiam cieplutko <3 Chciałam też podziękować za wszystkie wyświetlenia, których jest powyżej 1200! Dziękuję <3
~Suza
wtorek, 31 marca 2015
Rozdział IX cz.I
UWAGA!!!
Chciałabym przeprosić za wszelkie przekleństwa w rozdziale :D
-Pogięło Cię?!
-Nie zaprzeczaj! Przecież widzę jak na nią patrzysz!
-Ja pierdolę! Jeszcze nigdy nie słyszałem żeby ktoś komuś wmawiał,
że się zakochał!
-Wyrażaj się gówniarzu!
-Wypierdalaj mi stąd!
-Ty pieprzony dupku! Zamknij mordę idioto, który wszystkich rani!
Zastanów się co Ty robisz! Jak przestaniesz być takim debilem to powiedz! -
krzyknąłem i wyszedłem z jego pokoju trzaskając z całej siły drzwiami.
Słyszałem jak tylko mówi fuck you i śmieje się. Co za nie
wychowany cham… Muszę się na czymś wyżyć! Wszedłem do pokoju Rocky’ego i
zacząłem walić w jego worek treningowy. Rocky się na mnie gapił z przerażeniem.
Jak na jakiegoś psychopatę, który wtargnął do jego pokoju w nocy. No w sumie tak
było… Oprócz psychopaty. Tylko do jego pokoju wtargnął angry brat. Gdy worek
pękł pod wpływem uderzenia przeraziłem się co może zrobić mi Rocky, więc
uciekłem szybko do siebie i walnąłem się na łóżko zmęczony. Padam! Nawet nie
wiem kiedy zasnąłem. Obudziłem się o 10:34. Poszedłem do łazienki, wykąpałem
się i ubrałem. Zszedłem na dół, a tam czekało na mnie śniadanie, które już
jadła moja mama i tata.
-Hej synku.
-Hej mamuś. Co na śniadanie?
-Gofry.
-Super! – krzyknąłem i usiadłem do mojego śniadanka. Nagle po
schodach zszedł wkurzony, lekko mówiąc, Ross.
-Ja pierniczę! Co tu tak jedzie?! – krzyknął zaciągnąwszy się.
-Obawiam się, że Ty. – mruknąłem.
-Coś Ty powiedział?!
-To co słyszałeś…
-Masz mnie przeprosić, bo… - Nie dokończył, o przerwałem mu
wstając gwałtownie z krzesła i stając naprzeciwko niego. Ha! Zabawnie to
zapewnie wyglądało! O pół głowy niższy brat Ci grozi. Komedia za dychę…
-Bo co?! Bo co mi zrobisz?! Jesteś młodszy i słabszy! – Wzięły
mnie teraz nerwy, Go najwyraźniej jeszcze bardziej to zezłościło, bo nagle
uderzył mnie z pięści w nos, a ja upadłem na podłogę. Podbiegła do niego Rydel
i próbowała Go odciągnąć żeby mnie nie kopnął. On wtedy zrobił coś czego by się
nikt nie spodziewał, nie odważył. Uderzył ją w twarz tak, że upadła, a momentalnie
po jej policzkach zaczęły spływać strumienie łez.
-Teraz to masz przejebane! – krzyknąłem podnosząc się szybko.
Podbiegłem do niego i kopnąłem Go, po czym wziąłem za ubrania i wyrzuciłem z
domu. Jakby ktoś nas z zewnątrz obserwował powiedziałby, że jesteśmy
patologiczną rodziną. Choć zawsze się dogadywaliśmy, nigdy taka kłótnia nie
miała miejsca. Nigdy nasze kłótnie nie przeszły do takich poważnych rękoczynów.
Podszedłem do Delly, wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju, za mną
poszedł tylko Ell. Posadziłem ją na łóżku i przytuliłem. Wszedł do jej pokoju
Ratliff, więc wyszedłem żeby zostali sami. Zszedłem do salonu, a tam moje
rodzeństwo i Em stali osłupiali, rodziców nie było, pewnie wyszli na początku
kłótni, myśląc, że to kolejna zwykła sprzeczka, która się zakończy po jakichś 5
minutach. Niestety to nie była tylko sprzeczka, tylko poważna awantura.
-Co robimy? – spytałem widząc, że oni mogli by sobie tak stać i
stać. Emma się nagle ‘obudziła’ i podbiegła do mnie przytulając mnie. Zaczęła
płakać.
-Ri-Ri-Rike-ke-ker… D-D-Dlaczego…. Dlaczego on to zrobił?! –
mówiła wtulając się we mnie jeszcze bardziej.
-Ehh… To Ross… Tego nie ogarniesz… Ale… Po prostu wkurzył się…
Żyłka mu pękła… Ludzie tak mają pod wpływem złości… Z resztą ja… ja byłem nie
lepszy.
-Ale Em, to prawda. Ja na niego też naskoczyłem, jakbym się nie
odzywał, to może do tego by nie doszło. Mógł mnie pobić, Rocky’ego,
Ryland’a, Ell’a, ale żeby uderzyć Delly… Przeszedł samego siebie. – Przytuliłem
ją mocniej do siebie.
-A może pójdziemy na plażę… Żeby się rozluźnić i zapomnieć o tym
wszystkim choć na chwilę? – zaproponował Rocky.
-Czyli jednak miewasz czasem bracie przebłyski. – zaśmiałem się na
co zawtórowała reszta, a Rocky zmierzył mnie groźnym spojrzeniem.
-Uważaj, bo się wystraszę.
-Idę się spakować… - dodał tylko. Szybko go idzie załatwić.
-To… Idziemy! – krzyknąłem.
-To idę do siebie po rzeczy. – powiedziała Emma.
-Dobra, to po ciebie przyjdziemy. – odparłem, a ona mi tylko
pomachała i wyszła. Pobiegliśmy do sowich pokoi spakować wszystko. Gdy skończyłem
poszedłem do pokoju Delly ich powiadomić.
-Hej… Idziemy na plażę. Idziecie z nami?
-Nie… My chyba zostaniemy. – powiedziała rozbawiona Rydel. Czyli
już w porządku…
-Ymm… Wybacz Rydel… Ja nie mogę umówiłem się z Kelly i…
-Idź. Nie musisz mi się tłumaczyć. Jestem tylko twoją przyjaciółką…
- to ostatnie wyszeptała.
-Dobra, to ja lecę. Nara. – powiedział Ell i wyszedł, a Rydel po
policzku spłynęła łza. Y-Y-Y… Coś mnie ominęło?
-To w takim razie idę z wami. –powiedziała, smutna?
-Okej… To czekamy na ciebie na dole. – Ona tylko z zawiedzeniem
pokiwała głową. Wyszedłem z jej pokoju i zszedłem na dół, a tam zobaczyłem…
No i jak? Mnie się nie podoba... Wybaczcie, że krótki :( Jutro sprawdzian! Wydaje mi się, że rodzice i nauczyciele bardziej się stresują od nas- czyli uczniów :) Ross-Bad Boy ;) A! Bym zapomniała... Co ja miałam...? Aha! Ankieta! Większość głosów była żeby Ross był z Emmą... Może będzie, ale na razie będzie Raia :D Chociaż... Zobaczycie! I zapewne już nie dodam nic przed Wielkanocą, więc chciałabym wam życzyć...
WESOŁEGO JAJKA! (Jakby co... Tekst z Toma i Jerrego :) )
Pozdrawiam cieplutko <3
~Suza
Subskrybuj:
Posty (Atom)